Baley wpatrywał się w przesuwający się pas papieru nie tylko, by zająć czymś myśli. Wymagały tego dobre obyczaje. Prócz niego w samolocie było jeszcze pięciu pasażerów (nie mógł tego nie zauważyć) a każdy z nich miał prawo do prywatnego przeżywania strachu czy niepokoju na swój sposób, stosownie do swego charakteru i wychowania.
Sam Baley z pewnością miałby za złe innym zwracanie uwagi na to, że był niespokojny. Nie chciał by czyjeś oczy widziały jak pobielały mu palce gdy zaciskał dłonie na poręczach fotela albo jak wilgotne były te poręcze, gdy zdjął z nich dłonie.
— Jestem w pomieszczeniu zamkniętym — powtarzał sobie — Ten samolot to po prostu małe miasto.
Nie zdołał jednak oszukać sam siebie. Po lewej miał tylko calowej grubości płat stali, czuł go łokciem, a za nim była pustka…
— Zgoda, było tam powietrze, w istocie jednak — pustka.
Tysiąc mil pustki w jedną stronę, tysiąc w długą, jedna a może dwie mile W dole pod nim.
Pragnął niemalże zobaczyć tam w dole połyskujące szczyty kopuł przykrywających miasta, nad którymi przelatywał: Nowy Jork, Filadelfia, Baltimore, Waszyngton. Wyobrażał Sobie przesuwające się skupiska kopuł, których nigdy nie widział, ale o których wiedział, że tam są. A pod nimi, na milę głąb i na dziesiątki mil w każdym kierunku rozciągały Się Miasta.
Niekończące się, rojące się od ludzi korytarze Miast, sektory mieszkalne, stołówki Sektorowe, fabryki, drogi ekspresowe, miłe, drogie sercu świadectwa obecności człowieka.
On zaś był odizolowany, zamknięty w małym metalowym pocisku, mknącym przez pustkę, w zimnym przejrzystym powietrzu.
Drżały mu ręce. Zmuszał się do czytania Wydruków na papierowej wstędze.
Było to opowiadanie o eksploatacji Galaktyki a bohater był najwyraźniej Ziemianinem.
Baley pomrukiwał z irytacją aż wreszcie ugryzł się w język Zakłopotany okazanym brakiem taktu.
Opowiadanie było jednak beznadziejnie głupie. Dziecinne było Udawanie, że Ziemianie mogą podbijać Kosmos, zasiedlać Galaktykę.
Комментарии к книге «Nagie słońce», Isak Asimov
Всего 0 комментариев