Miało nadzieję, że mnie spotka z powodu okularów przeciwsłonecznych… Sposób, w jaki to powiedziała, sprawił mi przyjemność. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Była pełna wdzięku, poruszała się z niezwykłą swobodą; pierwszy raz w życiu zetknąłem się z tak ujmującą urodą.
– Dlaczego pan mi się tak przygląda? – zapytała w końcu. – Czy coś nie w porządku?
– Pani jest piękna!
Odwróciła oczy, a po małej chwili oświadczyła:
– Swoją pierwszą podróż do Francji odbyłam w ramach wycieczki. Byłam wówczas młodą dziewczyną. Przed wyjazdem nasz przewodnik powiedział między innymi, że pierwszą rzeczą, jaką Francuz czyni, gdy jest sam na sam z kobietą, to mówi jej, że jest piękna.
– Cieszę się, że się pani nie rozczarowała, mademoisełle…
– Madame!
– Och, przepraszam. Pani pozwoli, że się wreszcie przedstawię: Jean-Marie Valaise.
– Nazywam się Faulks, Marjorie Faulks.
Kelner przyniósł szampana i chciał nalać do kieliszków. Poprosiłem go, żeby zostawił butelkę w wiaderku z lodem. Pragnąłem, aby to tete-a-tete trwało jak najdłużej.
– Powiedziałem pani, że jest piękna, bo dziś rano nie odniosłem tego wrażenia – oświadczyłem znienacka.
Kiwnęła głową.
– Dziś rano wziął mnie pan za złodziejkę, o poza tym dopiero co opuściłam plażę i byłam czerwona jak rak. Wydaje mi się jednak, że to właśnie teraz się pon myli: nie jestem wcale piękna.
Jeszcze raz przyjrzałem się jej bezwstydnie, tak jak się patrzy na obraz. Czy była piękna? Może rzeczywiście nie. Miała typowe dla Angielek usta, z bardziej wydatną górną szczęką. Musiała czytać w moich myślach, bo kciukiem pogłaskała górną wargę.
Wypiliśmy pierwszy kielich. Marjorie, żeby lepiej rozkoszować się napojem, zamykała oczy. Nagle przyszło mi do głowy, że nie sama przyjechała na Wybrzeże. Gdy wsiadła do mojego MG, zajęła miejsce pasażera i wydawała się na kogoś czekać. Ta myśl zasmuciła mnie nieco.
– Mieszka pani w hotelu?
– Nie, zatrzymałam się u rodaków, którzy wynajęli willę w Cap d'Antibes.
– Przyjechała pani na długo?
– Wracam samolotem jutro wieczorem.
Moje rozczarowanie było widoczne. Przypominałem chłopca, który przekonał się, że noga, której dotykał swoim kolanem i z zachwytem stwierdzał, te się nie odsuwa, nie należy do siedzącej obok niego przy stole pięknej sąsiadki, ale jest nogą od stołu.
– Szkoda.
– Tak, szkoda. Uwielbiam Lazurowe Wybrzeże.
– Czy jest tu pani ze swoim mężem?
Комментарии к книге «Trawnik», Фредерик Дар
Всего 0 комментариев