W szlafroku, ociekający wodą, która spływała mi po karku i nogach, czułem się niezręcznie i trochę ogłupiały. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie mogłem proponować, by usiadła, bo już to uczyniła.
– Sama przyszłam po torbę. Wczoraj tak nagle pana opuściłam… Czy pan nigdy nie zamyka drzwi na klucz?
– Nie w hotelach.
– Dlaczego?
– Widocznie po to, aby mogły wejść takie osoby, jak pani.
Zamiast się uśmiechnąć, zasępiła się tak, jakby się obraziła. Czułem, że zastanawia się, czy nie wyjść. W końcu jednak została. Jej jasne spojrzenie błądziło przez otwarte okno.
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem plażową torbę.
– Oto pani własność…
Położyła torbę na kolanach. Nie wiem czemu, ale nadal wydawała się przestraszona, a zarazem nadąsana. Przypominała małą dziewczynkę, którą skarcono publicznie i która za chwilę się rozpłacze.
– To miło, że pani przyszła, Mrs Faulks.
– Może mi pan mówić Marjorie.
– Dzięki, bo miałem na to straszną ochotę. Po francusku Marjorie brzmi tak jak „Moja Piękna" (Ma Jolie).
Ponieważ w pokoju nie było więcej krzeseł, usiadłem na łóżku i obciągnąłem poły szlafroka, aby zasłonić owłosione nogi.
Patrzyła teraz na zdjęcie Denise stojące na nocnym stoliku. Było w małej skórzanej ramce. W dniu, w którym Denise mi je podarowała, musiałem jej przysiąc, że zawsze będę je miał ze sobą.
– To siostra? – spytała Marjorie.
– Nie, skąd!
– Jest do pana podobna.
– Żyłem z tą kobietą sześć lat.
– A teraz?
– Teraz sprawa jest tymczasowo skończona.
Wyraźnie ją to interesowało i patrzyła na mnie uważnie, starając się zrozumieć każde słówo.
– Co to znaczy „tymczasowo skończona"?
– Znaczy to, że raz lub dwa razy do roku żegnamy się na zawsze, a po trzech tygodniach znowu się schodzimy. Jedno dzwoni do drugieczoną głową, dręczony nie wiadogo i zaczynamy od nowa.
– To miłość?
– Ma to pewne cechy miłości.
– Któregoś dnia nie będziecie do siebie dzwonić.
– Wiem. Być może ten dzień już nadszedł.
– Jest ładna.
– Ładniejsza niż na tym zdjęciu.
– Musi być dowcipna. Ma żywe oczy.
– Zgadza się.
– Mieszkacie razem?
– Nie.
– Pracuje?
– Prowadzi mały dom mody nie opodal Pól Elizejskich.
Wiedziała teraz więcej o Denise niż o mnie. Dziwne było to, że Denise stała się nagle kimś w rodźaju łącznika między nami.
– Czy nadal zamierza pani wyjechać dziś wieczorem?
Комментарии к книге «Trawnik», Фредерик Дар
Всего 0 комментариев