«Wydziedziczeni»

2485

Описание

1975 1974 Mieszkaniec planety Anarres, fizyk imieniem Szevek, nigdy nie potrafi zrezygnować z prawa do odrębności, do osobistej wolności, dlatego czuł się nieszczęśliwy będąc członkiem społeczeństwa ludzi całkowicie równych. Idealnym wyjściem w tej sytuacji wydaje się emigracja na sąsiednią, wrogą planetę Urras. Szevek otrzymuje zaproszenie i opuszcza ojczyznę, lecz już na pokładzie statku kosmicznego zdobywa pewne niepokojące informacje o Urras. Statek niebawem wyląduje… Powieść otrzymała nagrodę Nebulę w 1974 i Hugo w 1975.



4 страница из 299
читать на одной стр.
Настроики
A

Фон текста:

  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Аа

    Roboto

  • Аа

    Garamond

  • Аа

    Fira Sans

  • Аа

    Times

стр.

Członkowie społeczeństwa — a nie cząstki kolektywu — nie ulegali zbiorowym emocjom; uczuć było wśród nich tyle, ile osób. Nie nawykli ponadto do tak stanowczych poleceń, nie nabyli też zwyczaju sprzeciwiania się im. Ich brak doświadczenia ocalił pasażerowi życie.

Niektórzy z nich przybyli tam z zamiarem zabicia zdrajcy. Inni — aby zapobiec jego wyjazdowi, obrzucić go obelgami, bądź tylko z chęci obejrzenia go sobie; i właśnie ci inni pokrzyżowali proste i złowrogie zamiary morderców. Żaden z nich nie miał broni palnej, jedynie paru było uzbrojonych w noże. Dla tych ludzi napaść równała się napaści fizycznej; pragnęli dostać zdrajcę w swoje ręce. Spodziewali się, że przybędzie pod ochroną, w jakimś pojeździe. Kiedy usiłowali przeszukać ciężarówkę i kłócili się z jej rozwścieczonym kierowcą, ten, na którego czekali, przyszedł samotnie drogą. Kiedy go rozpoznali, był już w połowie lądowiska, odprowadzany przez pięciu syndyków Defensywy. Ci, którzy zamierzali go zabić, puścili się w pościg — za późno — i zaczęli rzucać za nim kamieniami — nie całkiem za późno. Ugodzili go tylko w ramię, gdy już dochodził do statku, dwufuntowy krzemień trafił jednak w głowę jednego z Defensywy i położył go trupem na miejscu.

Zamknęły się włazy. Drużyna Defensywy zawróciła, unosząc martwego towarzysza; nie zadali sobie trudu, żeby zatrzymać prowodyrów tłumu, gnających w stronę statku, jedynie drużynowa, pobladła ze zgrozy i wściekłości, przeklinała ich siarczyście, a oni omijali ją w biegu. Dopadłszy frachtowca, szpica pościgu rozproszyła się i stanęła w niezdecydowaniu. Milczenie statku, nagłe ruchy olbrzymich szkieletów suwnic, niezwykły widok spalonej ziemi, nadludzka skala otoczenia zdezorientowały ludzi. Wybuch pary czy gazu z czegoś, co było połączone ze statkiem, przeraził niektórych; spoglądali niepewnie na rakietowe dysze — olbrzymie, czarne tunele nad ich głowami. Z daleka dobiegło ostrzegawcze wycie syreny. Najpierw jedna osoba, potem druga zawróciły w stronę bramy. Nikt ich nie zatrzymywał. W dziesięć minut lądowisko opustoszało, tłum wracał sznureczkiem drogą do Abbenay.

Nic się ostatecznie takiego nie zdarzyło.

Комментарии к книге «Wydziedziczeni», Урсула К. Ле Гуин

Всего 0 комментариев

Комментариев к этой книге пока нет, будьте первым!

РЕКОМЕНДУЕМ К ПРОЧТЕНИЮ

Популярные и начинающие авторы, крупнейшие и нишевые издательства