— I ja mam nadzieję kiedyś wrócić — odparł cicho Ketho.
— Kiedy mamy wsiąść do ładownika?
— Za jakieś dwadzieścia minut.
— Jestem gotów. Pakować się nie muszę. — Zaniósł się śmiechem czystego, niezmąconego szczęścia. Młodszy mężczyzna przyglądał mu się z powagą, jak gdyby nie bardzo wiedział, co to takiego szczęście, rozpoznawał jednak ów stan, bądź też mgliście go sobie przypominał. Wydawało się, że chce zapytać o coś Szeveka. Nie zrobił tego jednak.
— W Porcie Anarres będzie wczesny ranek — poinformował go na koniec i wyszedł, żeby wziąć swoje rzeczy i czekać na niego przy włazie.
Szevek został sam. Odwrócił się w stronę okna; oślepił go blask wynurzającej się właśnie z Morza Temaeńskiego słonecznej tarczy.
„Dziś wieczorem położę się spać na Anarres — pomyślał. — U boku Takver. Szkoda, że nie przywiozłem dla Pilun tej pocztówki z owieczką.”
Ale nic ze sobą nie przywoził. Przybywał — jak zwykle — z pustymi rękami.
Оглавление Rozdział pierwszy Anarres — Urras Rozdział drugi Anarres Rozdział trzeci Urras Rozdział czwarty Anarres Rozdział piąty Urras Rozdział szósty Anarres Rozdział siódmy Urras Rozdział ósmy Anarres Rozdział dziewiąty Urras Rozdział dziesiąty Anarres Rozdział jedenasty Urras Rozdział dwunasty Anarres Rozdział trzynasty Urras — Anarres teasernet_blockid = 463770; teasernet_padid = 222349; XИмя пользователя *Пароль *Запомнить меня РегистрацияЗабыли пароль?document.write("")
Комментарии к книге «Wydziedziczeni», Урсула К. Ле Гуин
Всего 0 комментариев