Zamyśliłem się nad osiągnięciami geriatrii; mówiło się o przedłużeniu do stu dwudziestu lat ,,normalnej” długości życia. W związku z tym jako bezpieczną granicę musiałbym przyjąć sto lat. Nie byłem przekonany, czy którakolwiek ubezpieczalnia gwarantuje tak długi okres hibernacji.
Dopiero potem wpadł mi do głowy diabelski pomysł, inspirowany rozlewającym się ciepłem szkockiej. Wcale nie muszę spać do momentu, gdy Belle umrze; zupełnie wystarczy — a jeżeli chodzi o zemstę na kobiecie to nawet lepiej — być młodym, gdy ona będzie już stara.
Poczułem na ramieniu dotyk łapki, delikatny jak płatek śniegu.
— Maaało — oznajmił Pit.
— Ty żarłoku — upomniałem go i napełniłem talerzyk piwem.
Podziękował mi, to znaczy zanim zabrał się do chłeptania, dostojnie odczekał krótką chwilę.
Swą natarczywością przypomniał mi o pewnych komplikacjach, których wcześniej nie wziąłem pod uwagę.
Do licha, co zrobić z Pitem?
Kota nie można wyrzucić jak psa, nie zniesie tego. Czasami da się go sprzedać razem z domem, ale to nie wchodzi w grę. Dla niego byłem jedyną ostoją w tym stale zmieniającym się świecie — od momentu, gdy przed dziewięciu laty odebrano go matce. Nawet będąc w wojsku trzymałem go przy sobie, co naprawdę nie było rzeczą łatwą.
Pit cieszył się dobrym zdrowiem i wydawało się, że tak będzie zawsze, chociaż w całości trzymały go tylko pozszywane blizny. Gdyby tylko celniej uderzał prawą łapą, mógłby wygrywać bijatyki i płodzić potomstwo jeszcze co najmniej przez pięć lat.
Mogłem oczywiście płacić za jego pobyt w jakimś schronisku dla zwierząt, dopóki by nie zdechł (nie do pomyślenia!), mogłem go również uśpić chloroformem (zupełnie nie do przyjęcia) albo go opuścić. Po prostu z kotem nie można inaczej postępować: albo spełnisz ten ciężki obowiązek, który na siebie nałożyłeś, albo biedaka opuścisz, skazując go na zdziczenie i łamiąc jego wiarę w wiekuistą sprawiedliwość.
Tak jak Belle zniszczyła moją wiarę. A zatem, przyjacielu, najlepszym wyjściem będzie o wszystkim zapomnieć. Własnym życiem pokierowałeś jak pijany w środku nocy, ale to nie zwalnia cię jednak w najmniejszym stopniu od obowiązku dotrzymania umowy z tym ponad miarę rozpieszczonym kocurem.
Właśnie gdy dojrzałem do tej filozoficznej prawdy, Pit kichnął — piana podrażniła jego nozdrza.
— Na zdrowie! — życzyłem mu szczerze — …i przestań tak łapczywie pić.
Комментарии к книге «Drzwi do lata», Роберт Хайнлайн
Всего 0 комментариев