«Planeta wygnania»

1176

Описание

Kolonia wysłanników Ligi Wszystkich Światów zmniejszyła się do zaledwie jednego miasta, Landinu. Minęło ponad dziesięć pokoleń odkąd przybyli na planetę krążącą wokół gwiazdy zwanej Eltatin, ale nadal czuli się tutaj obco. Byli przekonani, że Liga zapomniała o nich, ale wciąż żyli w izolacji od tubylczych plemion, choć sami utracili już większość ze swego Dziedzictwa. Czuli, że krok za krokiem, zmajestatyczną powolnością i pierwotnym uporem procesu ewolucji, ten świat ich zabijał. Tym razem z nadejściem długiej Zimy pojawiło się nowe zagrożenie: nadciągające w ogromnej liczbie hordy dzikich koczowników, ghalów. Aby przetrwać muszą zjednoczyć się przeciw ghalom z tubylczym plemieniem Askatewaru, lecz niełatwo przekonać do wspólnej walki plemię, które nie pamięta swej przeszłości.



4 страница из 111
читать на одной стр.
Настроики
A

Фон текста:

  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Аа

    Roboto

  • Аа

    Garamond

  • Аа

    Fira Sans

  • Аа

    Times

стр.

Nie wiedziała, że magowie wychowują swoich synów na wojowników ani że cenią sobie zręczność i siłę. Co prawda słyszała o tych ich zapasach, ale zawsze wyobrażała ich sobie mgliście jako pająkowatych garbusów, przesiadujących w mrocznych piwnicach nad kołami garncarskimi i wyrabiających te delikatne naczynka z białego i przezroczystego kamienia, które trafiały do namiotów ludzi. Poza tym krążyły o nich bajdy, pogłoski i strzępy podań. Myśliwy miewał „szczęście jak farborn”, pewien rodzaj rudy nazywano rudą magów, bo czarownicy bardzo ją sobie cenili i chętnie się na nią wymieniali. Ale te strzępy to było wszystko, co wiedziała. Na długo przed jej przyjściem na świat Mężowie Askatewaru przewędrowali we wschodnie i północne rejony swojej dziedziny. Nigdy nie posyłano jej ze zbiorami do spichrzów pod Tewarem, toteż w ogóle nigdy nie była na tym zachodnim pograniczu, aż do tego cyklu księżyca, kiedy to Mężowie Dziedziny Askatewaru przeciągnęli ze swymi stadami i rodzinami, by nad ukrytymi w ziemi zapasami zbudować Zimowe Miasto. Prawdę mówiąc, nie wiedziała o obcych zupełnie nic. Kiedy uświadomiła sobie, że zapaśnik, który wygrał walkę, szczuplejszy od swego przeciwnika chłopiec, nazwany przez farborna Jonkendym, patrzy jej prosto w twarz, szarpnęła głową w bok i odskoczyła do tyłu ze strachu i zgorszenia.

Podszedł do niej, nagi, czarny i lśniący od potu.

— Jesteś z Tewaru, prawda? — spytał w języku ludzi, ale przekręcając połowę słów. Szczęśliwy z odniesionego zwycięstwa, otrzepał piasek ze swych gibkich ramion i uśmiechnął się do niej.

— Tak.

— Co możemy dla ciebie zrobić? Czy masz do nas jakąś sprawę?

Oczywiście nie mogła spojrzeć na niego z tak bliska, ale ton jego głosu był jednocześnie przyjazny i żartobliwy. Był to głos młodego chłopca. Pomyślała, że jest pewnie młodszy od niej. Nie mogła pozwolić, żeby sobie z niej żartował.

— Tak — odparła chłodno. — Chcę obejrzeć tę czarną skałę na piaskach.

— Proszę bardzo, możesz iść. Wiadukt jest otwarty. Odniosła wrażenie, że chłopiec próbuje jej zajrzeć w spuszczoną twarz. Odwróciła ją jeszcze bardziej.

— Gdyby ktoś próbował cię zatrzymać, powiedz, że przysyła się Jonkendy Li. Czy też może mam tam iść z tobą? Na to w ogóle nie godziło się odpowiadać. Z podniesioną wysoko głową i wzrokiem wbitym w ziemię pod nogami ruszyła w stronę ulicy prowadzącej do wiaduktu. Żaden z tych uśmiechających się pod nosem, czarnych niby-ludzi nie będzie sobie myślał, że się boi…

Комментарии к книге «Planeta wygnania», Урсула К. Ле Гуин

Всего 0 комментариев

Комментариев к этой книге пока нет, будьте первым!

РЕКОМЕНДУЕМ К ПРОЧТЕНИЮ

Популярные и начинающие авторы, крупнейшие и нишевые издательства