«Bezsilni tego swiata»

1163

Описание

Zbliżają się wybory gubernatora Petersburga. Spiskowcy, stosując przemoc i tortury, chcą zapewnić wygraną swojemu kandydatowi. Na nic się to jednak nie zdaje, bo zwycięzca zostaje zabity strumieniem…



4 страница из 222
читать на одной стр.
Настроики
A

Фон текста:

  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Аа

    Roboto

  • Аа

    Garamond

  • Аа

    Fira Sans

  • Аа

    Times

стр.

Minął kolejny tydzień, całkiem sympatyczny, gorący i bez deszczu czy gradu, choć rano już widać szron i marznie wysunięty ze śpiwora nos. Mijają godziny, a sen nie przychodzi. Siedzimy na Charbasie, teraz z Timofiejem. Codziennie to samo. Wstajemy, jemy grochówkę i po raz kolejny czytamy stare czasopisma. No i oczywiście dyskutujemy o wszystkim, przechodząc na tematy osobiste. Potem nadchodzi wieczór, zapalamy prymus, zapalamy świece — no i szachy, kakao, i znowu dyskusje o wszystkim, przechodzące na tematy osobiste. Timofiej to dziwny człowiek. Komandor powiedział o nim kiedyś z zadumą: „Ciekawe, swoją drogą, ile „s” jest w słowie „Syszczenko”?

W tym momencie dziwny człowiek Timofiej odezwał się:

— Proszę, proszę. Niech pan przyjmie gości. Dawnoście się nie widzieli…

Okazało się, że przybył Mahomet, w całej swojej dzikiej, brudnej, nieogolonej, drapieżnej krasie, budzącej w Timofieju Jewsiejewiczu pierwotny lęk. Tym razem Mahomet, elegancko przechylony w siodle, trzymał w ręku emaliowane wiadro. Jak się wyjaśniło z mięsem, a dokładnie z baraniną.

— Naczelnik przesyła — wyjaśnił Mahomet, ściągając lejce i podając wiadro Wadimowi.

Wadim wziął je od niego i zawołał:

— Timofieju Jewsiejewiczu, niech pan będzie tak dobry…

Timofiej wyskoczył z namiotu kuchennego, porwał wiadro i od razu skrył się z nim na swoim terenie, rzucając Mahometowi czujne spojrzenie spod rozczochranych brwi. Mahomet, szalenie zadowolony z wrażenia, jakie zrobił, błysnął dwoma rzędami stalowych zębów i rzucił:

— Wiadro oddaj, nie?

— Zejdź z konia, posiedzimy — zaproponował Wadim.

— Dzięki, siedzę od rana — odpowiedział Mahomet w swoim zwykłym stylu.

— Herbaty się napijemy — nie ustępował Wadim.

— Dziękuję. Trzeba jechać. Naczelnik. Oczekujesz gości? — zapytał nagle.

— Gości? A skąd tu goście? Nikogo nie oczekuję.

— Gdzie Komandor?

— Pojechał na zwiad. Wróci wieczorem.

Timofiej Jewsiejewicz pojawił się obok nich, z pustym już wiadrem. Mahomet wziął je od niego, podrzucił w ręku, popatrzył na prawo, na lewo i powiedział niedbale:

— To znaczy, że na gości nie czekasz? — po czym ruszył, nie czekając na odpowiedź.

— Hej, Mahomet! Kiedy zabierzecie od nas byka? — zapytał Wadim.

Mahomet usiadł bokiem i poinstruował:

— To głupi byk. Bierz kamień i bij go między rogi. Z całej siły. On z tej głupoty nic nie rozumie. Głupi byk. Weź duży kamień i między rogi…

Комментарии к книге «Bezsilni tego swiata», С. Витицкий

Всего 0 комментариев

Комментариев к этой книге пока нет, будьте первым!

РЕКОМЕНДУЕМ К ПРОЧТЕНИЮ

Популярные и начинающие авторы, крупнейшие и нишевые издательства