Vickers wstał o potępieńczo wczesnej, ze swego punktu widzenia, godzinie, i to tylko dlatego, że Ann zatelefonowała do niego poprzedniego wieczora i powiedziała, że chce, aby spotkał się z pewnym człowiekiem w Nowym Jorku.
Oczywiście próbował się wymigać.
— Wiem, że będziesz musiał zmienić swój rozkład dnia, Jay — odparła Ann — ale nie powinieneś przepuścić tego spotkania.
— Nie mogę, Ann — oponował dalej. — Właśnie piszę i całkiem nieźle mi idzie. Nie mogę sobie pozwolić na przerwę.
— Ale to coś ważnego — twierdziła Ann — ważniejszego niż możesz sobie wyobrazić. Wybrali właśnie ciebie jako pierwszego pisarza, z którym będą rozmawiać. Wydaje im się, że jesteś właściwym człowiekiem do tego zadania.
— Reklama.
— Nie chodzi o reklamę. To coś zupełnie innego.
— Przestań już. Nie mam zamiaru z nikim się spotykać, niezależnie od tego, kim jest — odparł i odłożył słuchawkę.
Ale mimo to wstał teraz i właśnie robił sobie wczesne śniadanie, przygotowując się do podróży do Nowego Jorku.
Smażył jajecznicę na bekonie i opiekał tosty, starając się jednym okiem cały czas obserwować ekspres do kawy, który miewał swoje humory, kiedy nagle rozległ się dzwonek u drzwi.
Okrył się szlafrokiem i poszedł otworzyć.
Mógł to być chłopiec z gazetą. Prawdopodobnie a tej parze krążył już po okolicy i widząc zapalone światło w kuchni, mógł tu zawitać.
Mógł to też być sąsiad, dziwny starszy człowiek o nazwisku Horton Flanders, który przeprowadził się tutaj rok temu i od czasu do czasu wpadał na godzinkę w najmniej spodziewanych i odpowiednich momentach. Uprzejmy starszy człowiek, z którym miło było pogawędzić, o dystyngowanym wyglądzie, w nieco może zakurzonym i nadgryzionym przez mole ubraniu. Jednakże wolałby, żeby Flanders miał trochę bardziej ortodoksyjne zasady, jeśli chodzi o składanie wizyt.
Tak więc mógł to być albo chłopiec z gazetą, albo Flanders. Wydawało mu się raczej wątpliwe, żeby o tak wczesnej porze mógł pojawić się ktoś inny.
Otworzył drzwi i ujrzał małą dziewczynkę w wiśniowym szlafroku i puchatych kapciach w kształcie królika. Jej włosy były jeszcze splątane po nocy, ale oczy lśniły pełnym blaskiem, kiedy uśmiechała się mówiąc:
— Dzień dobry, panie Vickers. Obudziłam się i nie mogłam zasnąć, i wtedy zobaczyłam światło w kuchni i pomyślałam, że może pan jest chory.
Комментарии к книге «Pierścień wokół Słońca», Клиффорд Саймак
Всего 0 комментариев