— Popatrzcie za siebie: prawda, że nasza stacja wygląda dzisiaj jak pałac z bajki? — rzekł z nie ukrywaną dumą doktor Michał Olcha.
Od tych słów, wypowiedzianych na pokładzie małego, latającego pojazdu zwanego „ślimaczkiem”, zaczyna się nasza opowieść o katastrofie pionierskiej stacji badawczej na komecie K-1 i o niezwykłym ocaleniu jej mieszkańców. O człowieku zagubionym w lodowych czeluściach wszechświata i kosmicznych przemytnikach, o tajemniczych praktykach uczonych w zwariowanej bazie na Neptunie i zbyt zachłannym kolekcjonerze, o zbyt upartym pilocie i… Królowej Śniegu (tej z bardzo starej bajki). O ślicznych niebieskich oczach zmieniających się jak niebo nad prawdziwą Ziemią i wspaniałych warkoczach, jakimi nie mogła poszczycić się żadna z komet, a także o…
Ale nie uprzedzajmy wypadków.
Trzy głowy odwróciły się posłusznie.
— Wu-wu-wu — stwierdził Radek, starszy syn doktora Michała Olchy.
Radek miał czternaście lat i osiem miesięcy, jasną czuprynę, szare oczy, gromadkę piegów wokół nosa oraz zwyczaj informowania świata o stanie swoich uczuć przy pomocy dwojakiego rodzaju odgłosów: wszystko, co ładne, ciekawe i przyjemne, kwitował: dźwięcznym „wu-wu-wu”, a to, co budziło jego niezadowolenie — syczącym „fu-fu-fu”.
— Wu-wu-wu! — powtórzył teraz.
— Oooo! — zawtórował mu z entuzjazmem jego dziewięcioletni brat Bartosz, zwany przez rodzinę po prostu Basiem. Przy tym okrzyku twarz Basia, z natury okrągła, upodobniła się do księżyca w pełni.
Nik Zadra też skinął głową.
— Owszem, owszem… — mruknął łaskawie. Swoje niezbyt bujne rude włosy Nik czesał gładko do tyłu, jakby specjalnie po to, by świat mógł bez przeszkód podziwiać jego wysokie czoło. Poza tym był zawsze sztywno wyprostowany, poważny, nieczuły na tak pospolite atrakcje, jak, powiedzmy, orbitalne wesołe miasteczka czy wyścigi meteorytów, i nieznośnie pewny siebie.
Radek posłał posiadaczowi „myślącego” czoła kose spojrzenie, ale nic nie powiedział, tylko z powrotem powędrował wzrokiem w stronę miejsca wskazanego przez ojca.
Комментарии к книге «Królowa Kosmosu», Bogdan Petecki
Всего 0 комментариев