Жанр:

Автор:

«Śmierć Magów z Yara»

1154

Описание

Powiadają, że Eugeniusz Dębski nie lubi pisać fantasy. Jest on wszakże znany raczej z kryminałów i dreszczowców science-fiction. Mimo to popełnił kilka powieści z gatunku magii i miecza. Jedną z nich, bodajże najwcześniejszą, bo wydaną po raz pierwszy w 1990 roku, jest właśnie Śmierć Magów z Yara. Można by rzec, że autor zmierzył się z fabułą, za którą sam nie przepada. I jaki jest wynik tego "starcia"? Na tylnej części okładki książki napisane jest, że to baśń. I rzeczywiście, narracja jest typowa dla tego rodzaju opowieści. Występują więc w niej liczne, jak najbardziej celowe uproszczenia, chociażby takie, że praktycznie ani jedna kobieta nie pojawia się w powieści, postaci charakteryzują się stalową psychiką i nadludzką wręcz wiarą we własne, mizerne w końcu siły. Bohater niewiele też musi się natrudzić, wypełniając misję, której się podjął. Większość wyzwań i niebezpieczeństw pokonują za niego towarzysze, zwierzęta, przedmioty czy nadludzkie siły. Na swej drodze spotyka on niemal równie wielu przyjaciół, co wrogów. Zawsze umie znaleźć rozwiązanie sytuacji lub kogoś, kto będzie je znał. Sama fabuła jest dość typowa, mamy królewicza o czystym i odważnym sercu, pradawne zło, które opanowało całą krainę oraz ułomek magicznego miecza, jedynego oręża zdolnego pokonać tytułowych magów. Bohater, książę Malcon, jest wybrańcem, wręcz pionkiem w rękach losu i wyższych sił, które chyba naznaczyły go na długo nim się urodził. Dowiedziawszy się, że oto właśnie zostanie królem i jest ostatnim człowiekiem, który może zniszczyć zło w przeklętej krainie Yara, wyrusza bez zastanowienia w straceńczą misję. Bierze ze sobą bojową wilczycę, wiernego rumaka i miecz Gaed. Mimo wielu niespodzianek i przeciwności, od samego początku wiadomo, jaki będzie finał tej przygody. Wrażenia po przeczytaniu z pewnością będą zależeć od nastawienia,...



1 страница из 213
читать на одной стр.
Настроики
A

Фон текста:

  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Аа

    Roboto

  • Аа

    Garamond

  • Аа

    Fira Sans

  • Аа

    Times

стр.
Eugeniusz Dębski Śmierć Magów z Yara Prolog

Mike przystanął na szczycie kilku schodków prowadzących z małego tarasu na asfaltowy placyk przed hotelem. Oparł się o poręcz, uniósł lewą stopę do góry i pokręcił nią sprawdzając, czy opatrunek nie wżyna się w nogę. Podnosząc głowę zobaczył przy samochodzie Sue i Dicka trzymających Mukiego za obrożę. Pies przyglądał się Mike’owi uważnie, w jego spojrzeniu wszyscy doszukiwali się skruchy. Mike też chciał ją dostrzec, aby pozbyć się myśli towarzyszącej mu uparcie od chwili nałożenia bandaży. Zastanawiał się poważnie, czy nie należałoby jednak rozstać się z tym zwierzakiem.

– I jak? – usłyszał z boku.

– Dobrze – westchnął i zaczął schodzić kulejąc lekko. Helen dogoniła go na przedostatnim schodku, wyprzedziła i spojrzała w oczy.

– Może zostaniemy tu jeszcze ze dwa dni? – zapytała. – Przecież nic nas nie goni. Mamy tu świetną pogodę i dzieciom…

– Daj spokój – skrzywił się Mike. – Nic mi nie jest. A poza tym do Bruilesseau jest tylko półtorej godziny drogi. Przed autostradą będę potrzebował tej nogi tylko raz, używając sprzęgła. Potem mogę ją wystawić przez okno. Nie? – uśmiechnął się raźnie i mrugnął do żony.

– Świetnie – odwzajemniła uśmiech, ale jakieś nie zadane pytanie pozostało w jej oczach. – Mike… – rzuciła spojrzenie w stronę dzieci grzecznie czekających na rodziców -…Wiesz… Susan powiedziała mi wczoraj, że chcesz się pozbyć Mukiego – zaczerpnęła powietrza i szybko dodała: – Powiedziałam jej, że to bzdura, ale chciałabym żebyś to wiedział… Dzieciaki są przerażone tym wypadkiem, boją się, że będziesz chciał…

– Odegrać się na nim? Czy wy jesteście normalni? – Mike zareagował gwałtowniej niż wypadało, ale zawsze denerwował się, gdy ktoś odgadywał jego niezbyt czyste zamiary. – Nie mam zamiaru rozstawać się z Mukim. No! – uśmiechnął się szeroko. – Idziemy!

Podeszli do samochodu. Pies podniósł się i popatrzył na Mike’a, ogon wykonał kilka nieśmiałych wahnięć i zamarł. Mike przykucnął przed nowofundlandem i położył rękę na jego głowie. Pogłaskał psa i odebrał sporą porcję merdania, ale Muki jakby wyczuwał powagę chwili, nie tańczył jak zwykle w miejscu, nie usiłował polizać ręki.

– Tato… On się czuje bardzo źle – powiedział cicho, prawie niesłyszalnie, Dick.

Mike wstał i uśmiechnął się do niego.

Комментарии к книге «Śmierć Magów z Yara», Eugeniusz Dębski

Всего 0 комментариев

Комментариев к этой книге пока нет, будьте первым!

РЕКОМЕНДУЕМ К ПРОЧТЕНИЮ

Популярные и начинающие авторы, крупнейшие и нишевые издательства