Ta powieść nie powstałaby,
gdyby nie pomysł na scenariusz mojej córki,
Małgosi Szumowskiej.
Pożyczyłam go za jej zgodą – dziękuję.
Jaki pomyśl?
Ono słyszy.
Każda z nas rozumie to zarówno podobnie
– tak jak podobne są do siebie matki i córki,
jak i odmiennie
– tak jak odmienne bywają matki i córki
Grudzień 2000. Wigilia– Nie patrz teraz. Ona upycha gwiazdkowe prezenty pod choinką. Podróba Barbie dla ciebie i rajstopy dla mnie. Wierzy, że to niespodzianka – szepcze Ewa do siostry.
Przytulone do siebie, stoją w oknie, przysłoniętym firanką.
Firanka:ma piętnaście lat i przetarte dziury, zeszyte na okrętkę; jest brudnobeżowa, w banalny, brązowy wzorek. Wisi nierówno na rdzewiejącej aluminiowej szynie, gdyż większość żabek utraciła sprężystość, a nikt nie wymienił ich na nowe. Firanka pachnie chłodem i kurzem.
– Gdyby nie ty, wciąż wierzyłabym w świętego Mikołaja. I w aniołka – mówi Złotko i trudno dociec, czy w jej głosie brzmi żal, czy też triumf z tej zbyt łatwo zdobytej wiedzy.
– Gdy byłam tak mała jak ty, to tato przebierał się dla mnie za Mikołaja – chwali się Ewa tonem niepewnej wyższości.
– i jak wyglądał? – zaciekawia się Złotko.
– Jak tata przebrany za Mikołaja.
Milcząc, patrzą na pustą ulicę i migoczące w oknach wszędzie takie same, ruskie światełka sztucznych choinek. W tym roku modne są szafirowe; już w listopadzie można je było kupić na każdym bazarze.
„Zęby chociaż choinka była prawdziwa”, myśli Ewa.
Choinka:sztuczna. Kiedyś nazywana „ekologiczną”. Jej zieleń dawno spłowiała i przypomina spaloną słońcem trawę. Cały rok leży na strychu, złożona w pudle, w dwóch kalekich, nie pasujących do siebie częściach; trzecia się złamała. Teraz stoi w rogu pokoju. Powinna wyglądać radośnie, ale wyblakła zieleń i zimny szafir światełek sprawiają upiorne wrażenie. „Obca istota w obcym domu”, myśli Ewa.
– No to kiedy będzie pierwsza gwiazdka? – pyta Złotko niecierpliwie.
– Głupia jesteś. Dawno już była. Nigdy jej nie widać zza tych brudnych chmur. Mama krzyczy „Pierwsza gwiazdka!” wtedy, gdy barszcz jest gotowy.
Комментарии к книге «Ono», Dorota Terakowska
Всего 0 комментариев