Dwóch wędrownych wojowników zbliżało się do gospody z przeciwnych stron. Ubrani byli zwyczajnie: w ciemne pantalony przewiązane w kolanach i w pasie oraz luźne białe kubraki rozpięte z przodu, sięgające bioder, z rękawami do łokci. Na nogach mieli buty na grubych podeszwach. Potargane włosy z przodu były przycięte nad brwiami, po bokach nad uszami, z tyłu nie dotykały kołnierzy. Brody mieli krótkie i rzadkie.
Mężczyzna idący ze wschodu dźwigał prosty miecz w plastikowej pochwie przewieszonej przez szerokie plecy. Był młody i potężnie zbudowany, choć niezbyt przystojny. Czarne włosy i brwi nadawały mu złowieszczy wygląd, sprzeczny z jego naturą. Miał muskularną sylwetkę i poruszał się pewnie jak wytrenowany atleta.
Ten, który szedł z zachodu, był niższy i szczuplejszy, lecz odznaczał się równie znakomitą formą fizyczną. Błękitne oczy i jasne włosy nadawały jego obliczu tak delikatny wygląd, że gdyby nie broda, mógłby niemal uchodzić za kobietę. W jego ruchach nie było jednak nic niewieściego. Pchał przed sobą jednokołowy zamykany wózek, z którego wystawał lśniący metalowy drąg długości kilku stóp.
Ciemnowłosy mężczyzna przybył pod okrągły budynek pierwszy, zaczekał jednak uprzejmie na drugiego. Popatrzyli na siebie, zanim się odezwali. Z budynku wyszła młoda kobieta, wdzięcznie owinięta pojedynczym kawałkiem materii. Spojrzała na jednego wojownika, następnie na drugiego, zatrzymując wzrok na pokaźnych złotych bransoletach, które mieli na lewych nadgarstkach. Zachowała jednak milczenie.
Mężczyzna z mieczem spojrzał na nią, gdy tylko się zbliżyła, podziwiając jej długie lśniące loki o barwie nocnego nieba oraz zmysłową figurę, po czym przemówił do mężczyzny z wózkiem:
— Zechcesz dziś dzielić ze mną nocleg, przyjacielu? Nie szukam panowania nad ludźmi.
— Ja szukam panowania w Kręgu — odparł tamten — ale nocleg podzielę.
Uśmiechnęli się i uścisnęli sobie ręce. Blondyn spojrzał na dziewczynę.
— Nie potrzebuję kobiety.
Opuściła wzrok rozczarowana, ale natychmiast przeniosła oczy na mężczyznę z mieczem. Ten po chwili milczenia, której wymagały dobre maniery, oznajmił:
— Zechcesz wiec może spędzić noc ze mną, piękna panno? Nie obiecuję niczego więcej.
Dziewczyna pokraśniała z zadowolenia.
— Chętnie spędzę noc z tobą, Mieczu, nie oczekując niczego więcej.
Uśmiechnął się, klepnął prawą dłonią bransoletę i ściągnął ją.
Комментарии к книге «Sos Sznur», Пирс Энтони
Всего 0 комментариев