Pogląd, że Ziemia jest jedyną zamieszkałą planetą w całym nieskończonym wszechświecie, jest równie niedorzeczny jak twierdzenie, że na całym polu obsianym prosem wykiełkuje tylko jedno ziarnko.
Metrodoros Epikurejczyk, ok. 300 r. p.n.e. ROZDZIAŁ PIERWSZY Przed wiedźmą i gnomem zgłodniałym,Co czyha, by zedrzeć twe szatyI duchem gnębiącym bezbronnego człekaW Księdze Księżyców, się ratuj.Byś zmysłów swych pięciu nigdy nie postradałNi z Tomem wędrować nie musiałDo krajów dalekich, by żebrać o chlebaChoć parę maleńkich okruchów.Tymczasem śpiewam:„Strawy, napoju,Napoju, strawy, odzienia.Pani czy dziewczę,Nie lękaj się Toma,On nie krzywdzi żadnego stworzenia.”Pieśń Toma O’Bedlama 1Tym razem coś podpowiedziało mu, by iść na zachód. To dobry kierunek — pomyślał. — Idziesz sobie w stronę zachodzącego słońca… Może udałoby się nawet zejść z linii horyzontu wprost między gwiazdy…
Późnym czerwcowym popołudniem Tom wspiął się po stromym zboczu wyschniętego koryta rzeki i zatrzymał na wypalonym polu. Chciał się rozejrzeć po okolicy. Znajdował się sto, sto pięćdziesiąt mil na wschód od Sacramento, po suchej stronie gór.
Był 3 rok nowego wieku. Mówiło się, że w tym stuleciu wszystkie nieszczęścia mają się wreszcie skończyć. Tom pomyślał, że może tak rzeczywiście będzie, ale stawiać na to ostatniego grosza nie można.
Przed sobą, nieco wyżej, dostrzegł siedmiu czy ośmiu ludzi w obszarpanych ubraniach zgromadzonych wokół starego poduszkowca-ciężarówki z niezbyt starannie wymalowanymi na zardzewiałych burtach czerwono-żółtymi błyskawicami. Trudno byłoby powiedzieć, czy mężczyźni naprawiają wehikuł, czy też go kradną, a może i jedno, i drugie. Dwóch z nich leżało pod pojazdem, inny grzebał przy filtrze powietrza. Pozostali w leniwych pozach stali oparci o tylne drzwi. Wszyscy byli uzbrojeni. Nikt nie zwracał najmniejszej uwagi na Toma.
— Biedny Tom — zaczął ostrożnie, starając się zbadać sytuację. — Głodny Tom.
Wyglądało na to, że nie ma niebezpieczeństwa, choć w głębi dzikiego kraju nigdy nie można co do tego mieć pewności. W nadziei, że któryś z nich wreszcie go zauważy, Tom zaczął kołysać się na piętach w przód i w tył. Był wysokim, szczupłym, żylastym mężczyzną, miał trzydzieści trzy, może trzydzieści pięć lat: on sam dawał różne odpowiedzi, gdy pytano go o wiek, co zresztą nie zdarzało się zbyt często.
Комментарии к книге «Tom O'Bedlam», Роберт Силверберг
Всего 0 комментариев