„Po co zaprogramowali ten deszcz na dzisiejszy ranek?” — myślał doktor Thei Srengaard. — „Deszcz zawsze denerwuje rodziców…”
Podmuch chłodnego i wilgotnego powietrza otworzył szerzej okno znajdujące się za jego biurkiem. Wstał, aby je przymknąć, lecz zaraz uznał, iż zbytni spokój jeszcze bardziej zaniepokoiłby Durantów — rodziców, których miał przyjąć dziś rano.
Zbliżył się do okna i zaczął obserwować gęsty tłum przechodniów. Ekipy dzienne właśnie wyruszały do pracy w megalopolii, nocne zaś wracały na dobrze zasłużony odpoczynek. Ta falująca, wielogłowa Masa emanowała siłą i potęgą. Jednak większość tych ludzi, Srengaard to wiedział, była Ster… Była bezpłodna, arcysterylna. Podążali we wszystkich kierunkach — ponumerowani, lecz niezliczalni.
Zostawił interkom w poczekalni włączony, tak więc słyszał jak pielęgniarka — panna Wilson — wystawia na próbę cierpliwość Durantjów, zasypując ich pytaniami i formularzami. Rutyna. Takie były polecenia. Wszystko miało wyglądać normalnie. Durantowie, podobnie jak wszyscy, którzy mieli szczęście i zostali wytypowani na rodziców, musieli pozostać nieświadomi prawdy. Doktor porzucił swoje myśli. Poczucie winy było zakazane dla członków grona lekarskiego, bowiem prowadziło do zdrady, której konsekwencje były nieprzyjemne. Nadludzie byli bardzo drażliwi w sprawach programowania narodzin. Nuta krytycyzmu zawarta w tej myśli wywołała krótkotrwały przestrach u Srengaarda, który przełknąwszy nerwowo ślinę spróbował skoncentrować się na haśle.
O Nadludziach, świętym dla Masy: „Oni nami kierują, kochają nas i opiekują się nami”.
Odsunął się z westchnieniem od parapetu i przez szatnię wszedł do laboratorium. Zatrzymał się przed lustrem, aby sprawdzić swój wygląd. Miał siwe włosy, ciemne oczy, mocno zarysowaną szczękę, wysokie czoło i orli nos. Mimo że surowość jego oblicza zawsze napawała go dumą, umiał też układać rysy twarzy w zależności od potrzeb. Tak więc, teraz złagodził wyraz ust i zawarł w spojrzeniu więcej czułości. Tak, to w zupełności powinno odpowiadać Durantom, o ile, oczywiście, ich profil psychologiczny był poprawny.
Комментарии к книге «Oczy Heisenberga», Фрэнк Херберт
Всего 0 комментариев