Pierwsi rycerze nie wzięli się z racji swojego
urodzenia, wszyscy bowiem pochodzimy od jednej
matki i jednego ojca. Wszelako gdy zło i nieprawość
rozpanoszyły się na świecie, słabi ustanowili ponad
sobą obrońców.
Jacques Boulenger, Opowieści Okrągłego Stołu
PrologZacznijmy od tego kamerzysty, który wpatrując się z natężeniem w wizjer, rzucił:
– Nogi trochę szerzej!
Wysokie lustro, wmurowane w białą, zdobioną gipsowymi stiukami ścianę odbijało jego przygarbioną, skupioną sylwetkę oraz stojących z boku technicznych.
– Koszula trochę bardziej na boki – ciągnął monotonnie kamerzysta. – Nie wstydzić się, to ma zrobić wrażenie…
Wreszcie z przeciągłym westchnieniem odkleił się od kamery i przytknąwszy do ust hołubiony w prawej dłoni niedopałek, popatrzył na opartego o stiuk reżysera.
– No? – zagadnął ten po chwili milczenia. Dłoń z niedopałkiem wykonała jakiś nieokreślony gest.
– Coś mi w tym wszystkim nie pasuje – oznajmił kamerzysta z niewyraźną miną. Reżyser oderwał się od ściany i energicznym krokiem podszedł do miejsca, w którym przed chwilą stał jego podwładny. Przykucnął, zadumał się, zrobił dwa kacze kroki w lewo, wstał, znowu się zadumał, znowu przykucnął i przesunął się w głębokim przysiadzie w przeciwną stronę, wreszcie oderwał wzrok od leżącej przed nim postaci i skinął na technicznych.
– Zrobicie posłów – oświadczył. – No już, już, nie ma czasu na rzeźbienie w gównie. Ty tutaj, ty tu, a ty obok -porozstawiał technicznych ruchami ręki, a potem nakreślił dłonią w powietrzu linię od nich, ponad leżącą postacią, aż do zamkniętych jeszcze drzwi sali. – Wchodzicie… Gdzie! Stać, baranki boże, udajecie, że wchodzicie! No – odsapnął i ponownie popadł w zadumę, kontemplując ustawiony przed sobą żywy obraz.
– Za dużo pan masz tych kłaków na piersi – zawyrokował w końcu. – O, właśnie. To psuje efekt. – Spojrzał na kamerzystę, który pokiwał głową w geście “może, może”.
– To co, mam se ogolić? – zirytował się leżący. – Czy założyć podkoszulek?
Reżyser skwitował te słowa wzruszeniem ramion, powracając do swoich przysiadów oraz kaczych chodów.
– Słuchajcie, panowie, zdecydujcie się – przynaglał leżący, któremu zdążył już ścierpnąć łokieć i w ogóle było mu w tej rozkraczonej pozycji bardzo niewygodnie. – Ja mam obowiązki…
Комментарии к книге «Pieprzony Los Kataryniarza», Рафал Земкевич
Всего 0 комментариев