Życie jest możliwe tylko dzięki temu, że co godzinę podejmujemy jakieś ryzyko.
A często tylko nasza wiara w niepewny efekt sprawia, że coś da się osiągnąć.
William JamesPamięci mojego przyjaciela, poszukiwacza prawdy, Davida Brudnoya. Ze specjalnymi podziękowaniami dla Dwighta Babcocka, który wymyślił nazwę „Leniwe H” dla jednego z mórz Tytana.
24 GRUDNIA 2095: NA BRZEGU METANOWEGO MORZANa Tytanie był już prawie świt. Gęsty, obojętny wiatr ślizgał się jak oleista bestia, powoli budząca się z niespokojnego snu, jęcząca, pełzająca po zamarzniętym gruncie. Niebo miało barwę szarawopomarańczową, było ciężkie od powolnych chmur; dalekie Słońce wyglądało zadewie jak słabo żarzący się węgielek, świecący przyćmionym, czerwonym światłem, tlącym się nad horyzontem. Na przydymionym niebie nie było widać żadnych gwiazd, a ciemności nie rozrywały żadne błyskawice; tylko delikatna poświata zdradzała, gdzie, wysoko w górze, znajduje się planeta Saturn.
Pokryte lodem morze było także ciemne, z połyskliwą, spękaną powłoką czarnej, węglowodorowej brei, która wdzierała się gwałtownie na niskie cyple, rozcinając je. Cyple były wystrzępione u podstawy, pokazując miejsca, gdzie niepewny przypływ wznosił się i opadał; nacierał i cofał się, w niezwyciężonym rytmie, który trwał całe eony. Gdzieś daleko po morzu maszerowała wolno metanowa burza, rozrzucając kryształki tholinów, jak płaszcz z kropli atramentu.
Lodowy wzgórek nagle załamał się pod niezmordowanym naporem morza i opadł w czarne fale z rykiem; nie słyszało tego żadne ucho ani nie widziało żadne oko. Tafle zamarzniętej wody zsunęły się do morza, roztrzaskując cienką warstwę poczerniałego lodu na powierzchni, przez kilka chwil bulgocząc i podskakując na falach, zanim woda w szczelinie ponownie zaczęła zamarzać. Po chwili było znów cicho i spokojnie, tylko wiejący wolno wiatr jęczał cicho, niezmordowanie sunąc po falach, jakby wzgórek lodu nigdy tu nie istniał.
Tytan toczył się wolno po swojej majestatycznej orbicie, dookoła otoczonego pierścieniami Saturna, jak to robił od miliardów łat, ciemny, mroczny pod całunem czerwonawych, kasztanowych chmur, jak ślepy żebrak przemierzający po omacku swój szlak przez zimny, bezlitosny kosmos.
Ten wolno wstający świt był jednak inny.
Комментарии к книге «Tytan», Бен Бова
Всего 0 комментариев