Przełożył Wojciech M. Próchniewicz
Tytuł oryginału: The Narrows
Pamięci Mary McEvoy Connelly Lavelle,
która ustrzegła przed kanałem sześcioro z nas.
Zamienili tylko jednego potwora na drugiego. Zamiast smoka teraz jest tam wąż.
Olbrzymi wąż, który śpi w kanale i spokojnie czeka na właściwą chwilę, by rozewrzeć szczęki i kogoś połknąć.
John Kinsey, ojciec chłopca,
który utonął w kanale,
„Los Angeles Times”, 21VI1956
Wydaje mi się, że tylko jedno wiem na pewno: prawda nie przynosi ulgi. Wprawdzie słyszałem to i sam to mówiłem, gdy przesiadywałem w ciasnych pokojach i celach więziennych i namawiałem mężczyzn w łachmanach, by wyznali mi swe grzechy. Okłamywałem ich, oszukiwałem. Prawda cię nie uratuje ani nie pomoże się pozbierać. Nie pozwoli wznieść się ponad brzemię kłamstw, tajemnic i ran w sercu. Prawda, którą tylekroć poznałem, więzi mnie jak kajdany w ciemnym pokoju, w podziemnym świecie duchów i ofiar, które wiją się wokół mnie niczym węże. Tutaj prawda nie nadaje się do oglądania, do podziwiania. Tutaj czai się zło, które wtłacza ci w usta i nos swój oddech, każdy oddech, aż w końcu nie możesz od niego uciec. Tyle wiem. Tylko to jedno.
Gdy przyjąłem sprawę, która w końcu doprowadziła mnie do kanału, od razu wiedziałem, że trafię do miejsca, gdzie czai się zło, a prawda, którą odkryję, będzie brzydka i straszna. Szedłem tam jednak bez wahania. Szedłem, choć nie byłem przygotowany na chwilę, w której zło wysunie łeb ze swej kryjówki. Kiedy schwyci mnie jak dzikie zwierzę i wciągnie w głąb otchłani.
1Płynęła przez mrok, unosząc się na czarnym morzu pod bezgwiezdnym niebem. Nic nie słyszała ani nie widziała. Wszystko było idealną czernią. Rachel Walling nagle obudziła się ze snu.
Patrzyła w sufit. Słuchała wiatru na zewnątrz i skrobiących o szyby gałęzi azalii. Zastanawiała się, czy obudziło ją właśnie to skrobanie, czy jakiś inny dźwięk z głębi domu. I wtedy zadzwoniła jej komórka. Nie wzdrygnęła się. Spokojnie sięgnęła na nocny stolik, przyłożyła telefon do ucha i odebrała go już w pełni obudzona.
– Walling, FBI – powiedziała.
– Rachel? Tu Cherie Dei.
Rachel od razu wiedziała, że to nie będzie zgłoszenie z rezerwatu Indian. Cherie Dei oznaczała Quantico. Od ostatniego telefonu minęły cztery lata. Lecz ona czekała.
– Rachel, gdzie jesteś?
– W domu. A gdzie mam być?
Комментарии к книге «Kanał», Майкл Коннелли
Всего 0 комментариев