Londyn, listopad 1836
Jakich mężczyzn pani lubi, panno Briars? Wolałaby pani blondyna czy bruneta? Ma być wysoki czy średniego wzrostu? Anglik czy cudzoziemiec? – Właścicielka domu publicznego była zadziwiająco rzeczowa, jakby chodziło o ustalenie menu na przyjęcie, a nie o wybór zamawianego na wieczór mężczyzny.
Słysząc te pytania, Amanda wzdrygnęła się. Policzki jej poczerwieniały i poczuła, że twarz pali ją żywym ogniem.
Zastanawiała się, czy mężczyzna też tak by się czuł podczas pierwszej wizyty w domu publicznym. Na szczęście ten przybytek uciech był o wiele bardziej dyskretny i elegancko umeblowany, niż sobie wyobrażała. Nie było tu szokujących obrazów ani wulgarnych grafik, nigdzie też nie dostrzegła klientów ani prostytutek. Salon pani Bradshaw prezentował się całkiem miło. Był wygodnie umeblowany, a ściany obito ciemnozielonym adamaszkiem. Obok zdobionej złoceniami kanapy stał mały stolik o marmurowym blacie.
Gemma Bradshaw sięgnęła po leżący na nim maleńki notatnik ze złotym ołówkiem i wyczekująco spojrzała na Amandę.
– Nie mam ulubionego typu męskiej urody – odrzekła Amanda, zawstydzona, ale zdecydowana. – Zaufam pani osądowi. Proszę przysłać do mnie kogoś w dniu moich urodzin, dokładnie za tydzień.
To zdanie z jakiegoś powodu rozbawiło panią Bradshaw.
– A więc to prezent dla samej siebie? Co za uroczy pomysł. – Kościstą twarz gospodyni rozjaśnił uśmiech. Nie była piękna ani nawet ładna, ale miała gładką cerę, gęste, rude włosy i ponętne ciało o bujnych kształtach. – Pozwoli pani, że zadam jeszcze jedno pytanie. Czy jest pani dziewicą?
– Dlaczego pani pyta? – zdziwiła się Amanda.
Właścicielka domu publicznego z rozbawieniem uniosła starannie wyskubaną brew.
– Skoro chce pani zdać się na mój osąd, to muszę znać wszystkie szczegóły. Kobiety takie jak pani rzadko goszczą w moim przybytku.
– No, dobrze. – Amanda wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić szybko i z determinacją, jakby zapomniała o rozwadze, którą zwykle bardzo się szczyciła. – Jestem starą panną. Za tydzień skończę trzydzieści lat. I owszem, nadal jestem dzie… dziewicą. – Przy tym słowie się zająknęła, ale zdecydowanie mówiła dalej: – Nie znaczy to jednak, że muszę nią pozostać na zawsze. Przyszłam tutaj, ponieważ powszechnie wiadomo, że spełnia pani wszelkie życzenia klientów. Wiem, że dziwi panią widok takiej kobiety jak ja…
Комментарии к книге «Nami,ętność», Лиза Клейпас
Всего 0 комментариев