Niech Antoni przyniesie chleba, mówi Dżaba, chrupiąc kiełbaskę umaczaną w musztardzie z Dijon, wsuwając sobie w usta plasterek pomidora z bazylią, sięgając po kieliszek z winem. Zaraz dam jeszcze coś do jedzenia, mówi Szaman widząc że grill pustoszeje.
Lepiej byś dał telefon do jakiegoś dobrego burdelu, mówi Kudłaty. Podobno najlepszy jest na Mickiewicza. Matka prosi o pled. Jeszcze nie chce woreczków z gorącym piaskiem na kolana.
Wreszcie Szaman z Kudłatym sprowadzają jakąś kobietę, przyjaciółkę byłej kochanki Kudłatego, która, jak zeznaje sam Kudłaty, okazała się kurwą. Panna zajeżdza w przeciągu dwudziestu minut, ale nie może wyjść z taksówki, bo chłopcy się kłócą, kto ma zapłacić. O, masz rude włosy, mówię do niej, lubię rude włosy. Nie rude, tylko burgundowe – panna na to. A do Kudłatego: masz straszne zmarszczki. Gdzie, gdzie, Kudłuś maca się nerwowo po twarzy. Na dupie, odpowiada inteligentnie panna o burgundowych włosach. Ta panna jedzie glebą, mówi Hipolit. To prawda, ale cóż. Za dwie godziny i tak będzie obiektem adoracji na przemian Szamana i Dżaby.
Zaczynasz lubić mieszczańskie życie, mówi z przekąsem Grażyna, gdy następnego dnia podaję jej przez balkon dziesięć grubych powieści (paru Amerykanów i Marquez) na wakacje. Grażyna z Jasiem pożyczonym samochodem jadą do słodkiej Francji. Grażyna chce zwiedzać zabytki i obcować z kulturą europejską, tudzież pokazać się tu i tam, Jasio chce przywieźć calvados. Grill to symbol starzenia się i popadania w mieszczaństwo, w dodatku w złym niemieckim stylu, kontynuuje Grażyna, która zna się na tym co wypada a co nie. Jaśmin, róże, białe wino. Starzejesz się Dziubas, mówi a ja stoję boso na zimnej terakocie, w przybrudzonym szlafroku (ha, ha Dziubas w szlafroku, nie mogę), i tępo wpatruję się w dzielącą nas barierkę. Trzy tygodnie we Francji. To byłoby miłe. U Szamana na tarasie zadecydowaliśmy, że jak zwykle, by dopełnić obrządku pojedziemy w lipcu do Chłapowa. Hipolit ma jeszcze zeszłoroczny karnet do wesołego miasteczka. Dnie i wieczory będziemy spędzać na plaży, noce w knajpie w ośrodku sportowym w Cetniewie, rano wracać wzdłuż morza, idąc ciężko, po kostki w wodzie. Wszystko jest przewidywalne.
Комментарии к книге «Chłopaki nie płaczą», Кшиштоф Варга
Всего 0 комментариев