«Biały Kapitan»

2389

Описание

Na pokładzie "Witezia" dowodzonego przez kpt. Olafa Nilsena płynie sztorman Pitt Hardful. Ten człowiek pragnie utrzymać się na "drodze uczciwego życia", chce swym postępowaniem zmusić wszystkich do zapomnienia o przeszłości odpokutowanej za murami więzienia. Tymczasem "Witeź" wozi kulomioty dla portugalskich rewolucjonistów. Ładunek leżący w rumie, ukryty pod innymi towarami jest lepiej opłacalny niż pszenica, mąka bądź węgiel. Ale kiepsko wróży Pittowi, który u progu nowego życia uczestniczy w zakazanym procederze… Akcja przygodowo-sensacyjnej powieści toczy się wartko, urzeka egzotyką.



1 страница из 203
читать на одной стр.
Настроики
A

Фон текста:

  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Аа

    Roboto

  • Аа

    Garamond

  • Аа

    Fira Sans

  • Аа

    Times

стр.
Ferdynand Antoni Ossendowski Biały Kapitan NUMER 253 I NUMER 13

– Co dziś mamy do zrobienia, panie Pink?

Takie pytanie padło z grubych warg opasłego pana Swena i natychmiast zostało zagłuszone potężnym ziewaniem oraz głośnym chrzęstem stawów, gdyż czcigodny dyrektor więzienia zaczął prostować swoje ramiona atlety.

Dochodziła dopiero ósma godzina, był ponury, mglisty poranek, więc i pomocnik pana Swena, wysoki, chudy, zawsze przepojony goryczą chorej wątroby Pink ziewnął dyskretnie i odparł:

– Jałowy, nudny dzień, panie dyrektorze, doprawdy, zupełnie nudny! Mamy dziś do wypuszczenia na wolność tego nicponia Miguela i milczącego jak grób Stefana. To i wszystko! Nic ciekawego…

– Życie staje się coraz bardziej jednostajnym, drogi Pink! – westchnął dyrektor. – Minęły te czasy, gdy co drugi dzień przybywał do nas zacny ksiądz Minster, doktor Wolley, elegancki Strengler – i zaczynała się gorączkowa, podniecająca praca!

– Tak! Tak! – zawołał Pink. – Ksiądz spowiadał skazanego, coś gadał do niego o królestwie Bożym i o marności tego życia…

– Kawalarz z tego księdza Minstera! – zaśmiał się pan Swen. – Wie przecież, że zbrodniarze idą do piekła, prościuteńko, szerokim traktem, galopem, a zawraca im głowę na pożegnanie… dla porządku. Dobra też ta marność życia! Jakeśmy to popijali nieraz, smacznie zajadali i opowiadali sobie wesołe historyjki z księżulkiem Minsterem! Pamiętacie, Pink?

– Pamiętam, a jakże, pamiętam, panie dyrektorze! – zarechotał drewnianym śmiechem chudy Pink. – Zabawny też ten doktor Wolley! Nie wiadomo po co wysłuchiwał i opukiwał skazanego, i z radością stwierdzał, że serce robi o dwadzieścia, a nawet dwadzieścia pięć uderzeń więcej niż zwykle. Tylko Strenglernie mówił. Naciągał powoli swoje niciane rękawiczki i czekał spokojnie, aż prokurator każe mu zarzucić stryczek na szyję zbrodniarza, no i skończyć z nim na zawsze.

– Strengler – bardzo elegancki i porządny człowiek – zgodził się pan Swen.

– Podoba mi się system jego roboty! Gdzie te dobre czasy? Dyrektor ziewnął znowu i zaczął przeglądać podane mu przez Finka papiery.

– Dawaj pan te numery do zwolnienia! – mruknął nareszcie. Pomocnik zdjął trąbkę telefonu i kazał dozorcom przyprowadzić Numer 253 i Numer 13.

W tej właśnie chwili wszedł urzędnik i oznajmił:

– Ksiądz Minster chciałby się widzieć z panem dyrektorem.

Комментарии к книге «Biały Kapitan», Antoni Ferdynand Ossendowski

Всего 0 комментариев

Комментариев к этой книге пока нет, будьте первым!

РЕКОМЕНДУЕМ К ПРОЧТЕНИЮ

Популярные и начинающие авторы, крупнейшие и нишевые издательства