Przełożył Radosław Kot
DOM WYDAWNICZY REBIS
Poznań 2009
Tytuł oryginału
Double Contact
by James White 1999
ROZDZIAŁ PIERWSZYRozedrgana od rozgrzanego powietrza tarcza słoneczna majaczyła na brudnożółtym niebie niczym zmatowiała i postrzępiona flaga. Chwilami ginęła w chmurach niesionych przez wichury, które nieustannie nawiedzały skażoną powierzchnię planety. Po mającym wkrótce nastąpić zachodzie słońca należało się spodziewać całkowitych ciemności — blask tutejszego księżyca był zbyt słaby, aby przebić się przez wzburzoną i ledwie przejrzystą atmosferę, a gwiazd nie widziano tu już od trzech stuleci.
Gdy zatrzymali się na chwilę przed wejściem do pierwszej z szeregu komór odkażających w ich podziemnej siedzibie, wyraźnie poczuli szalejący wiatr. Był porywisty i śmierdzący, ale chcieli po raz ostatni spojrzeć na ten świat, zwany Trolannem — dobrze im znany, chociaż niezmiennie odpychający.
Czujniki skafandrów informowały o obecności niesionych podmuchami powietrza owadów i zarodników, które bezskutecznie próbowały przeniknąć przez osłony stawów i uszczelki wizjerów.
— Ani śladu druula — powiedział Jasam. — Można bezpiecznie wejść.
Sięgnął manipulatorem, aby otworzyć wejście do komory, potem wskazał szerokim gestem na ledwie widoczne słońce, coraz gęściejszą toksyczną mgłę i zamazane kontury wejść do sąsiednich podziemnych domów.
— Dobrze nam tu było razem — westchnął. — Nasza nowoczesna nora to szczęśliwy dom.
I taka pozostanie przez te kilka dni — dodał, starając się, aby jego głos brzmiał swobodnie.
— Aż znajdziemy nowy — powiedziała Keet z irytacją. Zawsze tak reagowała na oczywistości. — Jestem głodna i chcę wyleźć wreszcie z tej skorupy.
— Ja też — przytaknął energicznie Jasam. — Ale głodna być nie musisz — dodał rzeczowo.
— Podajniki skafandrów serwują dokładnie to samo, co czeka na nas w kuchni. Dostaliśmy przecież wszystko, co najlepsze. Możesz więc pożywić się już teraz. Zawsze to jakiś sposób na przeczekanie procedury odkażania.
— Nie — powiedziała Keet zdecydowanie. — Chcę, abyśmy zjedli razem, skoro mamy jeszcze po temu okazję, a nie osobno, jakby nic poza pracą nas nie łączyło. Wiesz, Jasam, czasem bywasz wrażliwy niczym… druul w rui.
Nie zareagował na to najgorsze z porównań, bo oboje wiedzieli, że było tylko żartem.
Комментарии к книге «Podwojny kontakt», Джеймс Уайт
Всего 0 комментариев