Dotknął przycisku ukrytego wśród zdobień rękojeści i mała, wygięta klapka odskoczyła odsłaniając cylindryczną wnękę, którą wypełniała szklana fiolka o cienkich ściankach, zawierająca żółtawy płyn. Upewniwszy się, że jest na swoim miejscu, Toller zatrzasnął klapkę. Nie spiesząc się z odłożeniem szabli, przez kilka sekund sprawdzał w dłoni ułożenie i wyważenie broni, a potem ustawił ją w pozycji wyjściowej. W tejże chwili ciemnowłosa żona Tollera, posiadająca przedziwną umiejętność zjawiania się zawsze w najmniej odpowiednich momentach, otworzyła drzwi i weszła do pokoju.
— Och, przepraszam. Myślałam, że jesteś sam. — Gesalla posłała mu uśmiech pełen nieszczerej słodyczy. — Ale gdzież się podział twój przeciwnik? Poszatkowałeś go na tak malutkie kawałeczki, że ich nie widać? A może od początku był on niewidzialny?
Toller westchnął i opuścił klingę szabli.
— Sarkazm do ciebie nie pasuje.
— A zabawa w wojnę nie pasuje do ciebie. — Poruszając się lekko i bezgłośnie Gesalla podeszła do niego i zaplotła ręce na jego szyi. — Ile masz lat, Tolerze? Pięćdziesiąt trzy! Kiedy wreszcie przestaniesz myśleć o wojaczce i zabijaniu?
— Gdy tylko wszyscy ludzie staną się świętymi, a nie zanosi się na to w przeciągu najbliższego roku lub dwóch.
— No i kto teraz pozwala sobie na sarkazm?
— Widocznie jest zaraźliwy — odparł Toller, uśmiechając się do Gesalli. Patrzenie na nią sprawiało mu niewymowną przyjemność, która wcale nie malała z biegiem lat. Dwadzieścia trzy lata na Overlandzie, w dużej części spędzone na ciężkiej pracy, nie wpłynęły na jej urodę ani nie pogrubiły smukłej sylwetki. Jedyną zauważalną zmianą w wyglądzie Gesalli były pojedyncze pasemka srebra we włosach, lecz z powodzeniem mogły uchodzić za dzieło cyrulika. Nadal ubierała się w długie, powiewne suknie w stonowanych kolorach, choć raczkujący przemysł włókienniczy Overlandu nie produkował jeszcze tego cienkiego materiału, jaki ceniła sobie w starym świecie.
— O której godzinie masz spotkanie u króla? — spytała, odstępując o krok i obrzucając jego strój krytycznym spojrzeniem. Wiele niesnasek między nimi wynikało z tego, że pomimo wyniesienia do szlacheckiej godności Toller obstawał przy tym, by ubierać się jak zwykły człowiek, przeważnie w koszulę z rozpinanym kołnierzykiem i proste bryczesy.
— O dziewiątej. Powinienem niedługo ruszać.
Комментарии к книге «Cicha inwazja», Боб Шоу
Всего 0 комментариев