Wszystko powtórzyło się, wszystko stało się inne. Poprzednim razem leciałem na Orę czując się jak odkrywca. Gwiezdny świat, połyskujący na półkulach stereoekranu był dziewiczo jasny. Teraz mknęliśmy przetartą drogą w grupie dziesiątków statków lecących za nami i przed nami. Spieszyłem na Orę. Nie chciałem już być gwiezdnym turystą, pragnąłem być żołnierzem największej armii, jaką kiedykolwiek wystawiła ludzkość, i spóźniałem się na punkt zborny!
— Nie rozumiem cię — powiedziała Mary marszcząc swe szerokie brwi, kiedy utyskiwałem na zwłokę wywołaną tym, że na jednym ze statków wykryto jakieś uszkodzenie. Pięćdziesiąt gwiazdolotów straciło przez to prawie miesiąc. — Nikt bez ciebie do Perseusza nie poleci, czemu więc się denerwujesz? I czyż piękno straciło coś przez to, że już raz się nim zachwycałeś?
— Takie piękno przestaje zaskakiwać — mruknąłem. Siedzieliśmy w sali obserwacyjnej wpatrzeni w Aldebarana, który ciągle się nie powiększał.
Mary ma wiele wspólnego z Wierą, chociaż zewnętrznie nie jest do niej podobna. W każdym razie posługują się tą samą suchą, prostolinijną logiką, którą zwykło nazywać się kobiecą.
— Piękno jest doskonałością, czyli szczytem tego, czego się pragnie i oczekuje — powiedziała Mary głosem MUK. — Upragniona i oczekiwana niespodzianka — to brzmi bezsensownie…
— Zgodzisz się chyba, Wiero… — ugryzłem się w język.
— Widziałam twoją siostrę jedynie na stereoekranie — powiedziała ze śmiechem Mary — a ty już nie po raz pierwszy nazywasz mnie jej imieniem. Mylisz się zaś wtedy, kiedy nie masz racji i zamierzasz się usprawiedliwiać… Prawda?
Nie pomogło. Mary powiedziała z wyrzutem:
— Sądziłam, że będziesz moim przewodnikiem na gwiezdnej trasie. Niegdyś wyprawy nowożeńców nazywano podróżami poślubnymi. Odnoszę wrażenie, że cię ta nasza poślubna podróż znużyła.
Musiałem wyprowadzić ją z błędu. Zacząłem przypominać sobie wszystko, co wiem o gwiazdach, opowiedziałem o locie do Hiad i Plejad.
2Tym razem Ora nie była samotna. Otaczały ją setki krążowników galaktycznych, z których każdy wyglądał jak niewielka planetka.
Witało nas tak wiele osób, że nie miałem już siły obejmować, ściskać rąk i poklepywać po plecach. Obok Wiery stał Romero, jak zwykle elegancki i chłodno-ironiczny. Ograniczył się do mocnego uścisku ręki i wyminął mnie bez słowa kierując się ku Mary.
Комментарии к книге «W Perseuszu», Siergiej Sniegow
Всего 0 комментариев