Każdej wiosny atmosferę na zamku króla An podgrzewały tradycyjnie trzy doniosłe wydarzenia: pierwsza w roku dostawa heruńskiego wina, zjazd lordów z Trzech Prowincji na wiosenną naradę oraz sama debata.
Pierwszej wiosny po tajemniczym zniknięciu księcia Hed, który wraz z harfistą Najwyższego rozpłynął się niczym mgła na przełęczy Isig, to wielkie zamczysko o siedmiu bramach i siedmiu białych wieżach, jak kiełkujące nasiono budziło się do życia po długiej smutnej zimie ciszy i żałoby. Przygrzewające coraz mocniej słońce wskrzeszało zieleń, inkrustowało światłocieniami zimne kamienne posadzki i jak An długie i szerokie wzniecało w ludziach chęć do działania. Stojąc w ogrodzie Cyone, do którego przez sześć miesięcy, jakie upłynęły od śmierci matki, nikt nie wchodził, Raederle z An odnosiła wrażenie, że nawet umarli z An, których kości dawno już oplecione zostały korzeniami traw, bębnią niecierpliwie palcami w swych mogiłach.
Otrząsnęła się z tych refleksji, wyplątała z gęstwiny rozbuchanych chwastów i zwiędłych roślin, które nie przetrwały zimy, i przez otwarte na oścież drzwi weszła do sali narad. Słudzy pod okiem rządcy króla Mathoma strzepywali tam proporce poszczególnych lordów i zawieszali je pieczołowicie na wysokich drzewcach. Lordów spodziewano się lada dzień i zamek gotował się gorączkowo na ich przybycie. Podarki dla Raederle już nadeszły: mlecznobiały sokół z gatunku, który spotkać można tylko pośród dzikich szczytów Osterlandu, od lorda Hel; złota brosza wielkości spodka od Mapa Hwilliona, który cienko prządł i stanowczo nie stać go było na takie prezenty; oraz wysadzany srebrem flet z polerowanego drewna, nie wiadomo od kogo, co wprawiało Raederle w konsternację, bo darczyńca był najwyraźniej dobrze zorientowany w jej upodobaniach. Rozwijano właśnie proporzec Hel, na którym na zielonym polu widniał stary odyniec z szablami jak czarne półksiężyce. Raederle zatrzymała się na chwilę i z założonymi na plecy rękoma patrzyła, jak sunie w górę masztu. Kiedy dotarł na sam szczyt, by spozierać stamtąd małymi wściekłymi oczkami na wielką salę, odwróciła się i ruszyła na poszukiwania ojca.
Król spojrzał na nią wilkiem.
Комментарии к книге «Dziedziczka Morza i Ognia», Патриция Маккиллип
Всего 0 комментариев