«Kaźń»

1147


1 страница из 292
читать на одной стр.
Настроики
A

Фон текста:

  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Аа

    Roboto

  • Аа

    Garamond

  • Аа

    Fira Sans

  • Аа

    Times

стр.
Marina i Siergiej Diaczenko Kaźń(Kazn')Przełożył Piotr Ogorzałek

Rozdział 1

Za zakrętem, gdzie szosa zataczała pętlę nad samą przepaścią, Irena się zatrzymała. Wysiadła z samochodu, by popatrzeć na mgłę.

Urwisko zaczynało się zaraz za pasiastymi słupkami oznakowania drogowego. Na jego dnie zalegała najprawdziwsza chmura – nawet z wyglądu gęsta, ścieląca się, powoli przelewająca w samą siebie. Wznosząc się nad skrajem przepaści, szare nibynóżki tajały w promieniach wschodzącego słońca – przez rozpływające się strzępy prześwitywały góry, daleki las i czerwony dach maleńkiej kafejki, do której zostało jeszcze dziesięć minut jazdy.

Zza zakrętu ostrożnie – a w tych górach wszyscy jeżdżą ostrożnie – wyłonił się mały, niebieski samochód. Na widok zapatrzonej Ireny zahamował i zatrzymał się; zza kierownicy wygramolił się łysiejący mężczyzna – Irena gdzieś go już spotkała. Zresztą w tej okolicy wszyscy się kiedyś spotkali, nie mieszka tu zbyt wielu ludzi.

– Jakieś problemy z samochodem? Pomóc pani?

Nad opadającymi strzępami mgły leciał, miarowo machając skrzydłami, biały ptak. Las prześwitywał jaśniej, ciągnąc się z góry na górę niczym niedbale narzucony szal.

– Mm... Proszę wybaczyć, że panią niepokoję...

Ocknęła się.

– Nie, nie... dziękuję. Z samochodem wszystko w porządku.

Mężczyzna z niezdecydowaniem dreptał w miejscu. Najwyraźniej beształ się za niestosowną gorliwość. I bał się, że wyjdzie na durnia.

Mgła rzedła. Wkrótce widoczne będą głazy na dnie przepaści i płynący wśród nich potok.

– Dziękuję – powtórzyła, zagłębiona we własnych myślach.

– Powiadają – rzekł nieoczekiwanie mężczyzna, podążając za jej wzrokiem – powiadają... Zna pani tę wróżbę?

Na czerwony dach kafejki padło słońce, przez co dachówki zabłysły jak mak.

– Powiadają – mężczyzna odkaszlnął – że jeśli ktoś w bezludnym miejscu długo wpatruje się we mgłę, może zobaczyć Stwórcę. Chodzi On we mgle niczym w chmurach. To nie Jego pani przypadkiem wypatruje?

Irenie zachciało napić się kawy. Wyobraziła sobie maleńką, porcelanową filiżankę z wygiętym uszkiem, tak maciupkim, że można go było ująć tylko dwoma palcami.

A do kafejki zostało jeszcze dziesięć minut!

– Proszę wybaczyć – znów rzekł mężczyzna i po chwili za plecami Ireny zawarczał silnik jego niebieskiego samochodu.

Комментарии к книге «Kaźń», Marina i Siergiej Diaczenko

Всего 0 комментариев

Комментариев к этой книге пока нет, будьте первым!

РЕКОМЕНДУЕМ К ПРОЧТЕНИЮ

Популярные и начинающие авторы, крупнейшие и нишевые издательства