«Boso, Ale W Ostrogach»

1817

Описание

Miał ledwie dwadzieścia dwa lata, gdy w 1940 roku trafił do obozu. Przesiedział tam pięć lat. Był dzieckiem warszawskiej ulicy, cwaniakiem, od najmłodszych lat zahartowanym w bójkach, obdarzonym dużym sprytem i humorem. Był twardy, postanowił, że się nie da – i udało mu się. Przeżył, choć wrócił z gruźlicą i zmarł na nią w 1963 roku. Obozowe przeżycia opisał w książce Pięć lat kacetu i od razu stał się sławny. Wszyscy orzekli, że to wielki samorodny talent. Miał wówczas lat czterdzieści. Wysoki, mocno zbudowany, lekko pochylony do przodu, jakby szykował się do skoku, z zadziornym spojrzeniem – po prostu kozak. Tam, „na dole", na Czerniakowie -jak sam mówił – tylko kozaki się liczyły. Zarabiał piosenkami warszawskiej ulicy, stał się modny, ludzie chętnie go słuchali. W 1959 roku napisał książkę o latach swego dzieciństwa i młodości BOSO, ALE W OSTROGACH. „Wiesz, jaki jestem – mówił o sobie -boso, ale w ostrogach". Przywołał w niej świat przedwojennej Warszawy, ukazał historię obyczaju z przedmieścia, namalował barwne postaci swojej grandy, w której „kapować nie wolno, skarżyć nie wolno, odegrać się wolno". „Grzesiuk lubi popisywać się krzepą- pisał Wojciech Żukrowski – prostuje się wewnętrznie, mogąc komuś dać po łbie, sam też bierze cięgi, ale nie skomli, tylko idzie w kąt lizać rany i poprzysięgać wyrównanie rachunku. Jest w nim jakaś romantyczna szlachetność. Nie odgrywa się za swoje niepowodzenia na słabszych, przestrzega zasad walki. Czytając niektóre karty, ma się ochotę go uściskać, klepnąć po przyjacielsku, dodać otuchy: Nie daj się, trzymaj się twardo". I trzyma się! BOSO, ALE W OSTROGACH miało już kilkanaście wydań i wciąż zdobywa czytelników.



1 страница из 231
читать на одной стр.
Настроики
A

Фон текста:

  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Аа

    Roboto

  • Аа

    Garamond

  • Аа

    Fira Sans

  • Аа

    Times

стр.
Stanisław Grzesiuk Boso, Ale W Ostrogach 1. I TAKIE BYWA ŻYCIE ULICA TATRZAŃSKA

Ulica Tatrzańska to mała uliczka, może około dwustu metrów długa, na której w okresie mojego dzieciństwa stało zaledwie kilka domów. Leży między ulicami Górską i Nabielaka. W tamtych czasach nie było na niej bruku, chodników i latarni, a w domach światła i wody. Po wodę trzeba było chodzić na inną ulicę, płacąc jeden grosz za wiadro. Był też jeden woziwoda, który rozwoził wodę w dużej, specjalnie do tego zrobionej beczce, krzycząc na ulicy i w podwórzach: „Woda – woda – woda!” U niego wiadro wody kosztowało pięć groszy. Ulica otrzymała bruk i oświetlenie wcześniej, lecz w naszym domu dopiero na wiosnę 1939 roku założono na korytarzach światło i wodę. Do tego czasu trzeba było, jak mówiłem, wiadrem przynosić wodę i wiadrem wynosić brudną do zlewu na podwórzu, a z podwórza dopiero rynsztokiem spływała ona do ulicznego ścieku. Światło elektryczne w mieszkaniu miał tylko właściciel sklepu, który przeciągnął linię bezpośrednio z ulicy, ja zaś w 1938 roku przeciągnąłem od niego linię do swego mieszkania.

Dom był czteropiętrowy i mieszkało w nim czterdziestu pięciu lokatorów – nie licząc sublokatorów. Mieszkania były jednoizbowe i miały wymiar cztery i pół na trzy i pół metra, zajmowały je rodziny złożone z pięciu, siedmiu osób, a były i takie, gdzie mieszkało jedenaście osób.

Ustęp, był nie skanalizowany, latem unosił się tam taki fetor, że można było udusić się. Wtedy niektórzy chodzili do pobliskiego, dziko rosnącego parku albo na puste ogrodzone place, przechodząc przez dziury w ogrodzeniu.

Zimą znów nie uprzątane nieczystości zamarzały tak wysoko, że niemożliwością było korzystanie z tego urządzenia. Najgorzej jednak było, gdy latem, w nocy, usłyszało się głośne wołanie: „Okna proszę zamykać, z ustępu wybierać się będzie!” Wtedy i w mieszkaniu można było udusić się smrodem.

Życie towarzyskie koncentrowało się na ulicy. Wieczorem ludzie stali grupkami na chodnikach, omawiając wypadki dnia i obmawiając swych bliźnich. Baby, stojąc lub siedząc na wyniesionych z domu stołeczkach, gryzły pestki dyni. Niektórzy grali w karty na małym stoliku stawianym na chodniku przed domem.

Комментарии к книге «Boso, Ale W Ostrogach», Stanisław Grzesiuk

Всего 0 комментариев

Комментариев к этой книге пока нет, будьте первым!

РЕКОМЕНДУЕМ К ПРОЧТЕНИЮ

Популярные и начинающие авторы, крупнейшие и нишевые издательства