Fade away
Przełożył Andrzej Grabowski
Larry’emu i Craigowi,
najrówniejszym kumplom, jakich można sobie wymarzyć. Nie wierzycie, to ich spytajcie.
Autor pragnie podziękować za pomoc następującym osobom: lekarzom Annę Armstrong – Coben i Davidowi Goldowi, Jamesowi Bradbeerowi jr. z firmy Lilly Pulitzer, Maggie Griffm, Jacobowi Hoye’owi, Lindsayowi Koehlerowi, Dave’owi Pepe’owi z Pro Agents Inc., Peterowi Roismanowi z Advantage International i oczywiście Dave’owi Boltowi.
Wszelkie błędy – rzeczowe i inne – to ich sprawka.
Autor jest niewinny.
ROZDZIAŁ 1– Zachowuj się!
Calvin Johnson zatrzymał się przed drzwiami luksusowej loży.
– Wiem, że wygląda to dziwnie – powiedział. – Ale się nie wcinaj, dobra?
– Dobra.
Calvin sięgnął do klamki i wziął głęboki oddech.
– W środku czeka właściciel Smoków, Clip Arnstein.
– Jakoś nie robię w spodnie – odparł Myron.
Calvin Johnson pokręcił głową.
– Nie pajacuj – ostrzegł.
– W tym gajerku i krawacie? – Myron wskazał na siebie. Calvin otworzył drzwi. Luksusową lożę usytuowano na wprost środka lodowiska. Robotnicy zakrywali je właśnie parkietem. Wczoraj grali tu hokeiści Devils. Dziś koszykarze Dragons. W loży było bardzo wygodnie. Dwadzieścia cztery wyściełane fotele. Dwa ekrany telewizyjne. Z prawej drewniana lada z jedzeniem, zwykle zastawiona smażonymi kurczakami, hot dogami, pierogami ruskimi, kanapkami z kiełbasą i papryką i tym podobnymi. Z lewej mosiężny, dobrze zaopatrzony, wyposażony w minilodówkę barek na kółkach. Była tu również oddzielna toaleta, żeby krezusi i utracjusze z wielkich korporacji nie musieli odcedzać kartofelków z motłochem.
Clip Arnstein odwrócił się ku nim. Łysy, krzepki, z zagonami siwizny nad uszami, potężnym torsem mimo ósmego krzyżyka, dużymi dłońmi pokrytymi brązowymi plamami i niebieskimi żyłami grubości gumowych ogrodowych węży. Był w granatowym garniturze i czerwonym krawacie. Nikt się nie odezwał. Nikt się nie poruszył. Przez kilka sekund Clip lustrował Myrona od stóp do głów.
– Podoba się panu mój krawat? – spytał Myron.
Calvin Johnson skarcił go spojrzeniem. Clip Arnstein ani drgnął.
– Ile masz lat, Myron? – spytał.
Ciekawe pytanie na początek.
– Trzydzieści dwa.
– Grywasz w koszykówkę?
– Trochę.
– Jesteś w formie?
– Mam zademonstrować?
– Nie, to zbyteczne.
Комментарии к книге «Bez Śladu», Харлан Кобен
Всего 0 комментариев